Miejsce, w którym wszystko się zaczęło…

Ty byłaś mój poc­zą­tek i znów jes­tem z Tobą,
tutaj gdzie nauc­zyłem się czte­rech stron świa­ta.
Nisko za drze­wa­mi stro­na Rze­ki, za mną i budyn­ka­mi stro­na Lasu,
na pra­wo stro­na Świ­ę­te­go Bro­du, na lewo Kuźni i Pro­mu.
Gdzie­kol­wiek węd­ro­wałem, po jaki­ch kon­ty­nen­tach,
zaws­ze twar­zą byłem zwróco­ny do Rze­ki (…).
Cz. Miłosz „W Szetejniach”

W roku poświ­ę­co­nym Cz. Miłos­zo­wi, pięćdzie­si­ę­cio­oso­bo­wa gru­pa ucz­niów i nauc­zy­cie­li ze Szkoły Pods­ta­wo­wej im. Cze­sła­wa Miłos­za w Pakie­nie wyrus­zyła w pod­róż do rodzin­ny­ch stron patrona.

Naszą pod­róż roz­poc­zę­liśmy od Kiej­dan, jedne­go z najs­tars­zy­ch miast na Litwie, położo­ne­go na malow­nic­zym tere­nie. Jak wyjaśniła pani prze­wod­nik, Ire­na Duchow­s­ka, Kiej­da­ny rozk­wi­tły dzi­ę­ki rodo­wi Radzi­wiłłów, a ich naz­wa wywo­dzi się od naz­wi­s­ka legen­dar­ne­go kup­ca Kei­dan­ge­na, który miał założyć tu wio­skę ryba­c­ką. Mias­to zacho­wało wie­le ze swo­je­go his­to­rycz­ne­go cha­rak­te­ru — bru­ko­wa­ne ulicz­ki, tar­go­wi­s­ka oraz jedną z per­ełek archi­tek­tu­ry – baro­ko­wy kościół kar­me­li­tów pw. św. Józe­fa. Co cie­ka­we, mówi się, że kościół ten zos­tał wznie­sio­ny bez uży­cia choćby jedne­go gwoździa, co czy­ni go jeszc­ze bar­dziej wyjąt­ko­wym i budzi podziw odwie­dza­ją­cy­ch. W Kiej­da­nach odwie­dzi­liśmy rów­nież wys­ta­wę prac rzeźbi­ar­za V. Ule­vi­čiu­sa, zor­ga­ni­zo­wa­ną w budyn­ku samor­zą­du miej­skie­go. Niez­wy­kłe szachy, prze­ds­ta­wia­ją­ce bitwę pod Grun­wal­dem, zas­koc­zyły nas deta­la­mi i pre­cy­zją wyko­na­nia. To nie­sa­mo­wi­te, jak sztu­ka potra­fi uch­wy­cić his­to­rię w for­mie mate­rial­nej, podob­nie jak poe­z­ja potra­fi uch­wy­cić życie w sło­wach. Nas­tęp­nie uda­liśmy się do Gim­na­z­jum „Świa­tłe” (lit. „Švie­sio­ji” gim­na­zi­ja), które­go archi­tek­tu­ra nawią­zu­je do wspa­niały­ch budow­li wileń­ski­ch. Głów­ną ozdo­bą szkoły jest wew­nętrz­ny dzie­dzi­niec pod szkla­ną kopułą, otoc­zo­ny łuka­mi przy­po­mi­na­ją­cy­mi Uni­wer­sy­tet Wileń­s­ki. Spa­ce­ru­jąc po mieście, odkry­wa­liśmy kolej­ne uro­ki Kiej­dan, szliśmy uli­cą Cz. Miłos­za, podzi­wia­liśmy krze­sło (lit. „Milo­šo­fo­nas”) spre­zento­wa­ne dla Miłos­za jako hono­ro­we­go oby­wa­te­la Kiej­dan, a zakońc­zy­liśmy wizy­tę pysz­nym obia­dem w „Domu Gre­ja” na starówce.

Kolej­nym przys­tan­kiem naszej pod­róży były Sze­tej­nie — miejs­ce, gdzie uro­dził się i spę­dził wczes­ne lata Cz. Miłosz. To tutaj wszyst­ko się zac­zęło… Dwór, który kie­dyś należał do rodzi­ny mat­ki poe­ty, nies­te­ty już nie ist­nie­je, ale park i biały spi­chlerz wciąż przy­po­mi­na­ją o daw­ny­ch cza­sach. Czy­ta­liśmy frag­men­ty „Doli­ny Issy”, któ­ra sta­no­wi swois­ty pom­nik pami­ę­ci miejsc z dzie­cińst­wa poe­ty. Na chwi­lę ref­lek­sji zatr­zy­ma­liśmy się także przy dęba­ch, posa­dzo­ny­ch przez pol­ski­ch i litew­ski­ch poli­ty­ków, pro­fe­so­rów, a także sam­e­go Cz. Miłos­za. Spa­ce­ru­jąc pośród jesien­ny­ch drzew, doty­ka­liśmy his­to­rii i czu­liśmy obec­ność wiel­kie­go poe­ty. Mie­liśmy oka­zję zoba­c­zyć kra­jobra­zy, które ins­pi­ro­wały Cz. Miłos­za. Być może to właśnie w tych miejs­cach, w otoc­ze­niu przy­ro­dy, rodziły się naj­pi­ęk­niejs­ze wer­sy poe­zji. Patr­ząc na te same pola, co on, czu­liśmy, że „doty­ka­my cze­goś wiel­kie­go, ponadczasowego“.

Podc­zas naszej pod­róży odwie­dzi­liśmy także miejs­co­wość Świ­ę­tobrość, gdzie znaj­du­je się drew­nia­ny kościół Prze­mie­nie­nia Pań­skie­go z XVIII wie­ku, gdzie ochrzc­zo­no przys­złe­go poetę.

Obok kościoła znaj­du­je się sta­ry cmen­tarz. Na wyso­kiej skar­pie, w cie­niu rozłożys­te­go dębu, stoi obe­lisk ogro­dzo­ny łańcucha­mi – miejs­ce wiecz­ne­go spoc­zyn­ku Szy­mo­na Syru­cia (1807–70), pra­dzia­da poe­ty i właści­cie­la Sze­te­jń. Na nagrob­ku wid­nie­je napis: „Mąż dla nay­leps­zey żony Euf­ro­zy­ny z hra­biów Kos­sa­kow­ski­ch Szy­mo­no­wey Ski­ru­cio­wey”. W tym miejs­cu zapa­li­liśmy znicze.

Doli­na Nie­wiaży pożeg­nała nas cie­pły­mi, jesien­ny­mi pro­mie­nia­mi słońca, jak­by chciała pod­kreślić, że te zie­mie, mimo upły­wu lat, wciąż mają w sobie coś magicznego.

W dro­dze pow­ro­tnej zatr­zy­ma­liśmy się jeszc­ze przy kop­cu wił­ko­mier­skim, gdzie chwi­lę odpoc­zę­liśmy, spa­ce­ru­jąc i robiąc pamiąt­ko­we zdjęcia.

Wra­ca­liśmy pełni wrażeń. Ta pod­róż poz­wo­liła nam lepiej zro­zu­mieć, kim był Cz. Miłosz — czło­wie­kiem, dla które­go pami­ęć o miejs­cach z dzie­cińst­wa była zaws­ze żywa. Poe­ta pisał:
„Czło­wiek idzie przez życie jak przez las, które­go nig­dy wcześniej nie znał, a wokół nie­go świa­tło i
mrok są zaws­ze zmies­za­ne”. Mie­liśmy oka­zję dot­k­nąć tego świa­tła i mro­ku, które ksz­tałto­wały jego poe­zję. To była praw­dzi­wa lek­c­ja his­to­rii, lite­ra­tu­ry i kul­tu­ry, któ­ra odbyła się poza mura­mi szkoły.
Ta pod­róż na dłu­go pozos­ta­nie w naszej pami­ę­ci i z pew­nością zains­pi­ru­je nie­je­dną oso­bę do zgłę­bia­nia twórc­zości Cz. Miłosza.

W imie­niu wszyst­ki­ch uczest­ni­ków wyciecz­ki ser­decz­nie dzi­ę­ku­je­my pani Ire­nie Maza­jło, zas­tęp­cy dyrek­to­ra ds. nauc­za­nia, za dos­ko­nałą orga­ni­za­cję tej wyjąt­ko­wej pod­róży. Dzi­ę­ku­je­my także naszej prze­wod­nicz­ce, pani Ire­nie Duchow­skiej, za fas­cy­nu­ją­ce i pełne pasji odkry­wa­nie tajem­nic Kiej­dan oraz przyb­liże­nie nam his­to­rii tego niez­wy­kłe­go miejsca.

Ali­na Savanevičienė

Dodaj do zakładek Link.

Możliwość komentowania została wyłączona.